Po tym, jak skompletowałam wszystkie części do mojego Marsa i ostatecznie go skręciłam, postanowiłam wyruszyć nim w dziewiczą przejażdżkę i to przejażdżkę przednią, bo do miasta, które Toruniowi jest sercu bliskie :>
Zanim wyruszyłam z rodzinnego domu oczywiście natrafiłam na kilka przeszkód:
Babcia: 'Oj, co Ty gadasz, tak daleko! Nie dasz rady, a ktoś Cię w krzaki przewróci i zrobi krzywdę...'
Mama: 'Nie żartuj z tym, że jak znajdą Twoje zwłoki to poznają po kolorze czerwonego lakieru na paznokciach...'
Tata: 'To jak zabierzesz te wszystkie warzywa, które tu są dla Ciebie?'
Wszystko udało się załagodzić, a przewóz warzyw zorganizować na inny dzień w tygodniu :-)
Po tym, jak uroczyście zrobiłyśmy z siostrą pranie, wyruszyłyśmy spod domu. Natalia postanowiła odprowadzić mnie do sąsiedniej wsi :-)
Jadąc już dalej w pojedynkę minęłam Łążyn i Rzęczkowo. Potem skręciłam w prawo na Skłudzewo na niebieski szlak. Widoki sielskie - krowy, bocianie gniazda, motyle, dzikie ogrody i Jezusy w gablotkach. Droga pod górkę była moim Everestem, gdzie zbyt majstrując przy przerzutkach spadł mi łańcuch i się totalnie zablokował. Szybciutko się wybrudziłam, ale doszłam do ładu i już zaraz po tym byłam w Boluminie.
Wjeżdżając do Wałdowa Królewskiego mijam podchmielonego gościa, który na ironię losu chcąc mi zrobić więcej miejsca na ulicy, robi coraz mniej zataczając się w przeciwną stronę. Wkrótce okazuje się, że się zgubiłam.
Miły trzeźwy pan o asymetrycznym uzębieniu wskazuje mi prawidłową drogę na Wałdowo Dolne. Wskakuję na rower i znowu mijam znajomego pijanego gościa. Zjeżdżam z górki!!! Wow! Omal nie tracę panowania nad pojazdem, za to dzięki prędkości zyskuję na czasie. Ku mojemu zdziwieniu wjeżdżam na piękną drogę dla rowerów, równy asfalt, oznakowania co chwilę i jadę nią aż do nieczynnej stacji PKP w Ostromecku. Odbijam w lewo (w prawo dojazd do pięknego zespołu pałacowego-parkowego) i pędzę na Strzyżawę.
Z uśmiechem wjeżdżam na Fordoński most :-)
Posłowie:
Choć daleko mi do mych idoli Polssonów, Kajohów i Kas, jestem z siebie dumna dotarłwszy do Bydgoszczy w 1 h 30 min (do Mostu na Fordonie).
Łącznie z Łubianki do ul. Sułkowskiego w Bydgoszczy - 40 km :-)
Szlak niebieski godny polecenia - jest co zwiedzać i podziwiać po drodze :-)
Alem się uśmiała i alem pozazdrościła roweru i przygody:D
OdpowiedzUsuńJa tam podziwiam wszystkich "rowerowców". Ciekawa relacja
OdpowiedzUsuńHello Emilia,
OdpowiedzUsuńI just wanted to say Hello and Welcome to my blog. I've tried to translate your post with google translater but is is rather funny what "he" translated :o)
Habe a nice week, best regards, Iris
Ach, że dopiero dzisiaj zajrzałam! No proszę, kolejny rowerowiec na świecie :)
OdpowiedzUsuńPamiętam naszą pierwszą długa trasę. Obyło się bez spadających łańcuchów, tyle że siodełko nie miało amortyzatorów....:D